czwartek, 30 maja 2019

Wyspy rzekomo szczęśliwe



Zanim Wyspy Kanaryjskie bezwzględnie zajęli średniowieczni Hiszpanie, podbijając rdzennych mieszkańców - Guanczów i niszcząc doszczętnie ich kulturę, tubylczy lud prowadził proste życie, zamieszkując skalne jaskinie, hodując i uprawiając. Jedynym wyobrażonym przez nich piekłem był teneryfski wulkan Teibe, a szczyty gór zamieszkiwali bogowie i boginie, którzy odwiedzali wiernych wysłuchując ich modlitw. Niestety, modlitwy o dalsze spokojne życie przejął demon w hiszpańskim ciele, który sprowadził walki, choroby i zniewolenie. Lud Guanczów poległ, a ingerencja w środowisko naturalne wysp i zlekceważenie kultury rdzennych mieszkańców sprawiło, że niewiele dziś wiemy o Guanczach. Może i ich rozwój zatrzymał się na epoce neolitu, może i nie stosowali języka pisanego, jednak smuci fakt, że w  czasie  konkwisty nie uszanowano żadnego świadectwa istnienia tej społeczności.
Pomyślmy o tym wdrapując się na kolejnego (przyrodniczego) najeźdźcę Teneryfy, jakim jest wielbłąd. Wizerunek tego agresora został mi sprezentowany jako pamiątka z pobytu na kanaryjskiej wyspie. Mimo tego, że zakładka jest oryginalna i ładnie wykonana, nie odzwierciedla tego, co w wyspie istotne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz