sobota, 31 sierpnia 2019

Zakładki pasamoniczne




Snują się nitki plącząc po wątkach, mrugają oczkami stojąc w barwnych rządkach.

Moja mama - będąc biegłą w pracach dzianych, lubiła wyrabiać ozdobne chusteczki. Z cienkiej nitki i kawałka płótna powstawały różnokolorowe szydełkowe serie: sztuka użytkowa, która pięknie zapakowana świetnie nadawała się na prezent w szarych kryzysowych czasach PRLu.

Siostra mamy - moja ciocia - oprócz szydełkowania,  jest ekspertem w wyszywaniu. W niejednym domu zdobią stoły mistrzowsko wyhaftowane przez ciocię obrusy i serwety, a w oknach wiszą
misternie wydziergane firany.

Te szmuklerskie umiejętności obydwie przejęły po mojej babci, która uwielbiała dziać na drutach. Szkoda, że zdrowie babci już na to nie pozwala. Pamiętam z dzieciństwa pobudki w ciemne zimowe poranki, gdy pierwszym obrazem, który oglądałam po otwarciu oczu była babcia siedząca w fotelu, przy małej lampce i z drutami w rękach. Z dźwięku drutów powstawały melodyjne swetry, puchate skarpety i ciepłe, wyściełane watoliną rękawiczki z jednym palcem. Do dziś w mojej szafie mieszka czarny ażurowy sweter, zrobiony przez babcię na specjalne zamówienie, według wzoru z modnego wówczas katalogu.

Na zdjęciach zakładki pasamoniczne - dziane wyroby autorstwa mojej mamy i cioci. Sztuka użytkowa i kolekcjonerska w jednym.
 
Słowniczek:
Szmuklerz, pasamonik - rzemieślnik zajmujący się wytwarzaniem wyrobów pasmanteryjnych
Pasamonictwo - wytwarzanie pasmanterii

poniedziałek, 26 sierpnia 2019

"Świat według T. S. Spiveta" - recenzja książki Reifa Larsena



"To poważna sprawa. Przeciętność jest jak grzyb toczący umysł. Musimy ciągle się jej przeciwstawiać - będzie próbowała wpełznąć we wszystko, co robimy, ale nie wolno jej na to pozwolić. Nie wolno." *

„Świat według T.S. Spiveta” Reif Larsen

Wierzę w światy równoległe, światy prostopadłe, światy poza współrzędnymi. Wierzę, że droga do nich jest łatwa, trzeba tylko ją odkryć, odgarnąć z codzienności świata tego, uchylić okładkę i odważyć się przekroczyć próg.

Dzięki Reifowi Larsenowi odważyłam się odwiedzić świat T.S. Spiveta. Świat dla mnie abstrakcyjny, absolutnie poza układem mojej codzienności, zamknięty w kolorowych notesach głównego bohatera, a równolegle położony na ranczu w stanie Montana. Świat dwunastoletniego chłopca wrysowany w diagramy i wykresy, oplątany w siatki kartograficzne, które motają czytelnika, wpisują w scenariusz.

Tecumseh Sparrow Spivet jest potomkiem finlandzkich emigrantów, synem urodzonego sto lat za późno szorstkiego ranczera i taksonomistki doktor Clair, miłośniczki chrząszczy.

Jako laureat znaczącej naukowej nagrody, otrzymuje zaproszenie do Instytutu Smithsona w Waszyngtonie. Nagroda jest efektem czteroletniej pasji T.S. Spiveta. Młody kartograf, posiadający niesamowity dar obserwacji, potrafi stworzyć mapę każdego zdarzenia w czasoprzestrzeni. Genialny, doceniony, lecz… nieletni. Dlatego w tajemnicy przed bliskimi Spivet opuszcza rodzinne strony i samotnie wyrusza ku wielkiemu miastu, wielkiej nauce i życiowej szansie. Zaopatrzony w kartograficzne narzędzia, szkielet wróbla i notes-pamiętnik matki rozpoczyna podróż, której ścieżek nie jest w stanie nawet sobie wyobrazić. Ze swojskiego rancza, od kochających go bliskich jedzie pociągiem ku nieznanemu światu. 

Przedstawione w czasie podróży wydarzenia,  to nie tylko opowieść zamknięta w słowach. To równocześnie rodzaj mapy: szkice i schematy, jako topografia przeżyć; wpisane w kilometry torów kolejowych godziny samotności; statystyczne raporty włóczęgi przerywane dygresyjnymi historyjkami. Najistotniejszym elementem zdaje się być zawarta w pamiętniku opowieść matki Spiveta - przypadkowo odkryty szlak z przeszłości prowadzący ku zrozumieniu teraźniejszości.

W Polsce książka, o której piszę przeszła bez echa… Przepiękne wydanie w twardej oprawie, dopracowane szczegóły schematów i wykresów sporządzanych przez Spiveta, dygresje na marginesach – to literacki majstersztyk. To książka, której nie czyta się jednym tchem, ale delektuje się każdą stroną, każdym szkicem…

W 2013 roku na podstawie powieści powstał film z Heleną Bonham Carter w roli mamy Spiveta. Również przeszedł bez echa, a i wydawnictwo nie spróbowało ponownej promocji w połączeniu z filmem. Żałuję bardzo, bo to zdeptana perła.

Powieść Larsena polecam wszystkim, którzy szukają nieudeptanych dróg, nietuzinkowej beletrystyki i intelektualnej zabawy.  Wszystkim, którzy kochają podróże -  w czasie,  w przestrzeni, a zwłaszcza palcem po mapie :). Przede wszystkim polecam jednak tym, którzy wierzą w światy alternatywne. Poznajcie jeden z nich - świat T.S. Spiveta!


"Świat według T.S. Spiveta" Reif Larsen

 

 

środa, 21 sierpnia 2019

E-booki



"Bowiem solidna książka zawsze wskazuje w inną stronę i poza siebie" *

Gęsich piór ze świecą szukać, jak i abakusów. Fotografie zalegają w ilościach nudzących, zamiast w gustownych albumach pamięć odświeżać - pamięć wirtualną zajmują, a im więcej tym lżejsze emocjonalnie. Ni posłańca, ni telegramu - czas analogowy przemija, masowa cyfryzacja, ludzie ludziom matrix szykują, a ludzie w e-wrota wchodzą.
 
Cenić czarne płyty, lecz słuchać srebrnych.
Relaksować się przy świecy, lecz żyć przy żarówce.
Z lubością pisać listy, lecz krótkie wysyłać wiadomości.
Kochać papierowe książki, lecz czytać na czytniku e-booków.
 
Po lekturze "Zbyt głośnej samotności" Hrabala będąc, wierzę, że prawdziwe papierowe dzieła sztuki przetrwają mimo e-rewolucji. Dlatego z czytnika korzystam, nie czując wyrzutów sumienia. Może nawet cenię, że ekologicznie... I choć czytnik nie pachnie drukarską farbą, nie założę strony zakładką, nie odegnę grzbietu, to mogę czytać "po ciemku", zabrać półkę z książkami do torebki, podelektować się miłą w dotyku fakturą urządzenia.
 
* B. Hrabal "Zbyt głośna samotność", Wydawnictwo Literackie, 1993

piątek, 16 sierpnia 2019

Saga Norweska

 

Na początku lat 90-tych furorę na polskim rynku wydawniczym zrobiła seria romantyczno-fantastycznych książek  norweskiej pisarki Margit Sandemo. Części Sagi o Ludziach Lodu wydawane były co miesiąc, a skoro całość liczy 47 tomów, to impreza trwała aż 4 lata. Były to lata wyczekiwań i niecierpliwości, a choć dziś zdaję sobie sprawę z prostej formy tych powieści, może i ich naiwności, to jednak Sagi będę bronić do ostatniej kartki. No, może gdzieś do 40 tomu, bo potem to trochę nudnawe się zrobiło. Niektórzy czytelnicy pewnie i wcześniej zaniechali czytania, zarzucając serii powtarzalność pomysłów w tomach, zagmatwanie, czy po prostu znudzili się stylem autorki. Ja jednak przeczytałam wszystkie części, a niektóre, co bardziej romantyczne - kilkakrotnie. Sandemo pisała o tym, o czym się jeszcze w naszym kraju wówczas głośno nie mówiło. Przedstawienie różnych aspektów miłości nie było ani nachalne, ani szokujące, po prostu było. I ta różnorodność odróżniała sagę od harlequinów, których największy wysyp miał miejsce w tym samym okresie.

Po kolejne serie - inne sagi tej autorki, jak również innych skandynawskich pisarek, już nie sięgnęłam. Ale widzę że było ich niemało, bo w osiedlowej bibliotece zajmują sporo miejsca na regałach. Przyznam się jednak, że to pierwsze wydanie Sagi o Ludziach Lodu jest w mojej biblioteczce do dziś, a czasem gdy ogarnie mnie smutny nastrój (w niedzielny zimowy wieczór na przykład), to wyciągam przypadkowy tom i podczytuję.

wtorek, 6 sierpnia 2019

Ogniwo




Współistnienie ogniw - zżytych i dobranych - tworzy łańcuch - nie okowy! - misternych pasm - więzi i zażyłości - jedności i tkliwości - zahartowanych acz nie wypalonych - przyjaźni.
 
Zakładki ze spełniających powyższe normy oczek połączyła dla mnie Gosia.
Obok bransoleta, ręcznie zrobiona - prezent od Gosi na moje urodziny.
Jeden z cudów świata; ba! - w całym wszechświecie nie ma takiej drugiej.

 

piątek, 2 sierpnia 2019

Icovellavna



Celtyckie węzły, jak labirynty codzienności, zapętlone w schematyczne wzory, w spirale obowiązków, w kłęby nieskończoności. 

Celtyckie węzły, pełne wiraży i zakrętów, ślepych korytarzy, powrotów do punktu wyjścia i drugich szans. 

Celtyckie węzły. 
Bliskie sobie, nawet gdy różne. Związane wspólnymi liniami tworzą splot nierozerwalny i solidny, trwały w trwaniu.

Zakładkę z deszczowej Irlandii przywiozła i sprezentowała mi Basia. Wspólna linia naszych celtyckich węzłów przeszła wszelkie testy solidności - jest niezniszczalna.