środa, 30 października 2019

Skórzane wspomnienia

 



Kilka miesięcy temu natrafiłam przypadkiem w jednym z  second handów na nieprawdopodobny zestaw.
Udało mi się mianowicie zdobyć jednorazowo 27 (!) skórzanych zakładek, pochodzących najpewniej od jednej osoby. Zakładki są brytyjskie. Na każdym egzemplarzu umieszczona odręczna sygnatura: data, imię lub obydwie.  Najstarsza data na zakładce, to "1979 june". Z lat '80 jest dziesięć zakładek, z kolejnej dekady dziewięć, a z początku wieku pięć sztuk. Dwie są bez daty. Ostatni rok to 2006, czyli około 25 lat zbierania skórzanych pamiątek.
Bardzo się cieszę, że zakładki trafiły w moje ręce. Nie ze względu na znaczny wkład w kolekcję, ale dlatego że zostały choć na chwilę uratowane.  Myślę, że  ktoś pozbywał się bibelotów po  krewnym, bo nie sądzę żeby sam kolekcjoner podjął decyzję o wyrzuceniu takich pamiątek. Z wielką przyjemnością się nimi zaopiekowałam. Szkoda tylko, że niemożliwym jest zawiadomienie poprzedniego właściciela o nowym domu. Chociaż... Wieczór Dziadów nadchodzi...


piątek, 25 października 2019

Bookszpery



Miejsca, w których natrafić można na książkową zakładkę, mogą zadziwić. Biblioteka, targi książki, muzeum, księgarnia - sprawa oczywista, ale sklep obuwniczy, czy apteka - czasem jestem zaskoczona.

Bardzo dużo zakładek udało mi się zdobyć w second handach. Właściwie, to powstać mógłby z tych egzemplarzy osobny zakładkowy dział. Koneserzy lumpexów wiedzą, że warto szperać nie tylko w ciuchach. Przede wszystkim zawsze przeglądam wystawione książki. Nie raz natknęłam się w nich na pozostawioną zakładkę, która niewiele ważąc kosztowała mnie dosłownie parę groszy. Warto także zapytać sprzedawcę, czy coś nie leży "pod ladą", a jak już wstępuje się cyklicznie do danego przybytku, to po czasie od progu sprzedawcy wołają, że mają coś dla mnie odłożone.

Zakładki z second handów są dla mnie bardzo cenne.Wyszukane, wyszperane, przeważnie zagraniczne, na pewno "z historią".

Zaprezentowana na zdjęciu zakładka leżała wśród biżuterii, może dlatego że jej wygląd przypomina broszkę.



niedziela, 20 października 2019

Lub czasopisma

 
Gdyby możliwym było rozszerzyć czasoprzestrzeń w warunkach domowych nadmiar uzyskanego czasu wykorzystałabym na czytanie czasopism.
Odkąd na rynku ukazał się ponownie "Przekrój" zmuszona jestem rozdzierać  dostępne wolne chwile pomiędzy  to co pasjonujące, a to co pasjonujące równie.
I choć o wiele częściej wygrywają w tych wydzierankach książki, to "Przekrój" cierpliwie czeka, aż domowe zmarszczki czasoprzestrzeni zostaną rozciągnięte.
 
Nowego "Przekroju" nie będę porównywać do tego z czasów PRL-u, ponieważ nie dane mi było go kiedyś czytać. Oczywiście pamiętam Profesora Filutka, choć nie wiem, w jakich okolicznościach go poznałam. Obecny "Przekrój" często nawiązuje do zamierzchłych numerów, zamieszcza stare artykuły i humorystyczne historie, wkleja stare zdjęcia, zachowuje podobna szatę graficzną. Równocześnie porusza tematy ważne współcześnie, szczególnie z zakresu ekologii i równych praw, promuje wartościowych twórców (poetów, pisarzy, grafików), a przede wszystkim nieźle kalamburzy.
 
Docenić należy ogromny wkład wydawcy i redaktorów w tak kompletną i kompetentną reaktywację pisma. Na stronie internetowej kwartalnika zakupić można archiwalne numery "nowych" wydań, jak również przeglądnąć w cyfrowym archiwum skany numerów "starych". Zainteresować również mogą niebanalne gadżety związane z pismem i gustowne grafiki przekrojowych artystów.
 
Podsumowując: "Przekrój" to kwartalna lektura uzupełniająca do obowiązkowych czytelniczych przyjemności. Gdy tylko komuś uda się rozciągnąć wolny czas,  zachęcam.

wtorek, 15 października 2019

"Kolor czarny detronizuje wszystko"

 
 
"Kolor czarny detronizuje wszystko" powiedziała Coco Chanel.
 
Przejrzeć czerń - zadanie niemożliwe.
Można ją oswoić, dopasować można, ale rozpracować? - nierealne.
Można się zagubić, (ukryć - udając zagubienie), pogrążyć lub utkwić.
Zakochać się w czerni, lecz po czasie - gdy dojrzeje w naszych oczach, gdy skruszeje.
A gdy wreszcie czerni się zaufa i zawierzy - zdetronizuje wszystko.. ystko..ystko...ko...
 
Odrobina siwizny tylko dodaje uroku, a jakże.
Zakładki na zdjęciu, to rękodzieło mojej teściowej. Prezent urodzinowy.

czwartek, 10 października 2019

Moment magnetyczny

 

Zakładki magnetyczne, to jeden z większych działów w mojej kolekcji. Zaczęło się od serii niemieckich zakładek z UNICEF, które dostałam od mojej nieżyjącej już babci. Później dochodziły kolejne zestawy, bo zakładki magnetyczne lubią w zestawach występować :).
Sporo zdobyłam na różnych targach książki, otrzymałam w prezencie, a także wyszperałam w second handzie.  

Ważną wielkością charakteryzująca magnes jest moment magnetyczny*. To ten moment, w którym zakładki przyciągają wzrok.


* za Wikipedią


 

sobota, 5 października 2019

Spotkanie surrealistyczne

 

W powieściach Murakamiego, jak już wspominałam w jednym z wpisów, magiczny realizm wtapia się w codzienną rzeczywistość, zaskakując głównego bohatera wydarzeniami, słowami i postaciami. Banalne życie przestaje być zwyczajne, z tym, że tylko bohater ma tego świadomość. Reszta świata trwa bez mrugnięcia okiem.
 
W mojej dzielnicy niejednokrotnie widywałam pewną panią w średnim wieku, na którą zwróciłam uwagę przez jej oryginalny styl ubierania. Zawsze na czarno, gustownie, w ogromnych przeciwsłonecznych okularach. Przy każdym spotkaniu przypatrywałam się szczególnie, co ma na sobie. Najczęściej widywałam ją jadąc samochodem, a ona zawsze piechotą, w pośpiechu, prawie biegnąc, wpatrzona w chodnik. Nigdy się z nią nie mijałam twarzą w twarz. Czasem nie widziałam jej lata, czasem spotykałam kilka razy w tygodniu. Myślałam o niej "Janis Joplin" - pewnie przez te ogromne okulary tak mi Janis przypominała.
 
Klika dni temu wracałam samochodem do domu; zbierało się na burzę. Już z daleka zauważyłam, że Janis próbuje złapać podwózkę; ulewa była blisko. I tu na scenę wkracza surrealizm. Zatrzymałam się i zaproponowałam podwiezienie do "nowej drogi". Pani przed wejściem do samochodu zmrużyła oczy (wada wzroku?), kilka razy upewniła się czy na pewno, aż do "nowej drogi", wsiadła, nie zapięła pasów. Powiedziałam jej, że kojarzę ją z widzenia i że zwróciłam uwagę na jej świetny styl ubierania. A Janis na to: tak, tak, czy ma pani możliwość załatwienia jakiejś pracy? Zaniemówiłam na chwilę, pomyślałam "fu*k, murakamizm", i odpowiedziałam, że nie, ale wiem że w amazonie cały czas są przyjęcia. Pani, po dodatkowych pytaniach w stylu: gdzie to jest?, autobus dowozi pracowników? osoby przed emeryturą też przyjmują?,  poinformowała mnie gdzie mam się zatrzymać, podziękowała i wyszła z auta. A wraz z nią surrealizm. Cała podróż trwała dwie minuty.
 
Komentarza do tej historii nie piszę. Jeszcze nie ochłonęłam.
 
Jako, że Murakami pochodzi z Japonii, to historie okraszę zakładkami japońskimi. Zestaw tematyczny - 30 sztuk - przedstawia scenki rodzajowe i elementy kultury japońskiej. Zakładki papierowe, ale bardzo dobrej jakości. Pudełko z zestawu, służące do ich przechowywania, nie odbiega poziomem.