wtorek, 26 lutego 2019

Partia - Socjalizm - Wietnam


Historia zaprezentowanej zakładki z Wietnamu jest jedną z tych wzruszających. W 2007 roku Panie z jednej z filii  Miejskiej Biblioteki Publicznej w Rudzie Sląskiej zorganizowały wystawę mojej kolekcji. Biblioteka była mała, ale rozgłos nieporównywalnie większy: artykuł o wystawie ukazał się w Gońcu Górnośląskim. Do redakcji gazety zadzwoniła wówczas pani Weronika z Bielska-Białej z prośbą o mój domowy adres. Chciała przesłać do mnie zakładkę, którą otrzymała w dawnych czasach od korespondencyjnej koleżanki z Wietnamu. Zakładkę otrzymałam, niestety bez adresu zwrotnego, więc nawet nie miałam jak podziękować, czy się odwdzięczyć.  Udało mi się dopiero to uczynić za pośrednictwem Radia Katowice, ale oczywiście nie wiem, czy pani Weronika słuchała wówczas audycji. Dlatego dziękuję również teraz, pisemnie. Ta zakładka to jeden z najcenniejszych egzemplarzy w mojej kolekcji.  

piątek, 22 lutego 2019

Zwariowany podwieczorek



"- Nalej sobie jeszcze herbaty - z wielką powagą zwrócił się do Alicji Marcowy Zając.
- Jak dotąd nie piłam herbaty, więc nie mogę sobie nalać jeszcze - powiedziała Alicja obrażonym tonem - najwyżej mogłabym sobie tej herbaty nalać już.
- Chyba chciałaś powiedzieć, że jeszcze możesz sobie nalać herbaty, tak? - zauważył Kapelusznik. - O wiele łatwiej jest jeszcze sobie nalać herbaty niż już nie nalewać, jeśli się dotąd nic nie piło.
- Nikt pana nie pytał o zdanie - powiedziała Alicja."
Fragment "Alicji w krainie czarów" L. Carrolla w przekładzie Elżbiety Tabakowskiej. Ilustracje do tego wydania stworzyła niezrównana Tove Jansson - Mama Muminków.  Mimo bezgranicznego uwielbienia dla artystki, nie jestem pewna czy jej plastyczna wizja sennego świata Alicji podoba mi się. Na pewno jednak podoba mi się zakładka ręcznie zrobiona przez moją teściową. Na fotografii zaprezentowana została na dole. Wszystkie elementy zakładki pochodzą z kartonowego pudełka po herbacie. To dopiero pierwsza z wyjątkowych wykonanych przez mamę zakładek, które zaprezentuję na blogu. Polecam uwadze.

poniedziałek, 18 lutego 2019

Stąd i zowąd oraz z gdziebądź



Nie zawsze pasje kolekcjonerskie spotykają się z uznaniem, czy zaciekawieniem. Czasami budzą śmiech i pobłażanie. Zazwyczaj jednak, gdy już rozmowy na ten temat poważnieją, a taka forma hobby przestaje być kojarzona wyłącznie z dzieciństwem, zdobywa się zainteresowanie.

Kilkanaście lat temu, z racji wykonywanego zawodu, miałam kontrolę podatkową. W trakcie zwyczajnej rozmowy z urzędnikami wypłynął temat hobby. Proszę sobie wyobrazić, że minęło dobrych parę lat, a przy każdym przypadkowym spotkaniu w urzędzie skarbowym jeden z urzędników wita się ze mną i pyta jak kolekcja. Podejrzewam, że nie pamięta firmy, którą wówczas kontrolował, ale pamięta zakładki. To miłe.

Oczywiście zawsze mogę liczyć na pamięć osób z bliskiego otoczenia. Rodzina, przyjaciele, współpracownicy, panie bibliotekarki i antykwariusze - każdy widząc jakiś ciekawy egzemplarz, czy to na wczasach, czy to na targach staroci, czy to w zapomnianych książkach - odkłada/zakupuje  go dla mnie. Najcenniejsze i najoryginalniejsze są zakładki wykonane ręcznie - takich sporo w mojej kolekcji - z czasem je zaprezentuję. Wymiany z innymi kolekcjonerami to też ważne źródło nowych egzemplarzy. Nie zawsze wymiany są wyrachowane, najczęściej serdeczne i owocujące kilkuletnim kontaktem. Najmniej czułe, ale najłatwiej dostępne są zakładki kupowane na aukcjach lub w  internetowych sklepach. Tak robiłam na samym początku, teraz staram się skupić na oryginalności egzemplarza.  A z największą nostalgią podchodzę do starych, wymęczonych zakładek z zamierzchłych czasów. Te mają niepowtarzalny klimat i żałuję, że nie znam historii każdej z nich.

Na zdjęciu kolejna zakładka z czerpanego papieru, którą dostałam z Niemiec od mojej nieżyjącej już Babci.

czwartek, 14 lutego 2019

Book mark, a raczej pfenig.



Dwie zakładki, okienkową formą podobne, jednak wydane w innych okolicznościach.
Amazonska elektroniczna dżungla zareklamowała w ten sposób biznesowo finansowe publikacje, a jeden z niemieckich banków ocalił od zapomnienia markę.
Marka trochę zmarkotniała, ale pfenig bawi się setnie.


niedziela, 10 lutego 2019

Sny z ulicy Beksińskiego




Okres fantastyczny w twórczości Beksińskiego jest jak sen przy ulicy Wiązów. Sztuką jest stworzyć tak realny obraz koszmaru. Sztuką wejść w najgłębszą otchłań duszy i wywlec plecioną lękami, rozterkami i bólem podświadomość. Postacie z obrazów Beksińskiego są naszym wypartym "ja", odbiciem niezdrowych fascynacji i ich efektów. Tak bardzo przyciągają, że mimo zwiedzenia kilku wystaw, między innymi w Muzeum Historycznym w Sanoku, nie mogłam się oprzeć kolejnej wystawie, tym razem w Katowicach. Bilet służy obecnie za zakładkę.

czwartek, 7 lutego 2019

Niewyczerpane pomysły






Zakładki z czerpanego papieru, to niewyczerpane pomysły.

Pierwszą z zakładek odwodniła i ozdobiła średniowieczna rękodzielniczka, którą spotkałam na jarmarku przy zamku w Chudowie.

Pięć pozostałych, w stylu Andy'ego Warhola, pochodzi z niemieckiego zestawu papeteryjnego.



wtorek, 5 lutego 2019

Założę się, że zakładacie...





Mogę się założyć, że zakładacie…
Zakładacie buty, foldery, rąbek w rękawie, nogę na nogę i  prawdę…
Może zakładacie rodzinę, może firmę, a może przynętę…
Ja zakładam strony w książkach…
A czym?
O tym mój blog. O zakładkach, których historia jest nie mniej ciekawa, niż opowieści w książkach, którym służą...