sobota, 30 listopada 2019

Akupunktura dnia

 

Przedzimie. Mokro, nijako i niezbyt. W nieuzasadnionym niczym porywie optymizmu, rozciągnęłam na tamborku jeden z tych zakichanych dni. Przesadnie mocno ścisnęłam obręcze. Reszta pomarszczonego czasu zwisała smętnie poza ramą. Zahaftuję przynajmniej jedną chwilę, zadziergam pochmurną szarość i pluchę, ubarwię choćby okamgnienie.

Otępiałe igły nie chciały współdziałać. Nitki rwały się, lecz nie do pracy. Ściegi ociągały, a frustryga* pętliła za igłą i przed krzyżykiem.
 
Sprowadziłam zatem ciężki sprzęt. Marazm kontra maszyna. Aplikacja w kolorze udana.     

* Fastryga z frustracją
 
P.S. Zakładki sporządziła moja teściowa. Zużytą narzutę poddała recyklingowi. Aplikacja była już wykonana wcześniej :).
 
 

poniedziałek, 25 listopada 2019

Listopad w szczycie jesiennienia



Listopad w szczycie jesiennienia, dni karłowacieją, a poranne wstawanie zdaje się być coraz mniej interesującym zajęciem. Niemniej ten miesiąc właśnie jest czasem licznych urodzinowych obchodów w naszej rodzinie. A to wiąże się z prezentami. 

W tym roku wśród książkowych niespodzianek znalazły się dwie części "Mindhuntera". Jesteśmy właśnie po dwóch sezonach serialu, który powstał na podstawie tychże i bardzo ciekawi nas książkowy pierwowzór. Tym bardziej, że nie wiedzieliśmy, że serial inspirowany był książkową publikacją. 

Nie wiedzieliśmy również, że Tomasz Organek - muzyk - napisał powieść, a tym bardziej powieść, której akcja dzieje się w listopadzie. Aktualne klimaty zatem - szaruga i (g)burowatość. 

W podtrzymaniu chłodnej atmosfery pomoże nam Flavia de Luce, która w kolejnej części stawia tezę, że "Przytulnym miejscem jest mogiła". Zobaczymy, czy ją obroni.

I przekonamy się także, czy rzeczywiście my, ludzie, spieprzyliśmy wszystko, jak twierdzi Tom Phillips w "Krótkiej histori...".

Żółta powieść na zdjęciu to "Więcej niż słowa" Brigid Kremmerer (dlaczego nie umieszczono nazwiska autorki na grzebiecie?), którą pokochałam za "Listy do utraconej".

A Katarzyna Wągrowska jest moją guru, jeśli chodzi o ekologiczne działania w lokalnej (domowej) przestrzeni, dlatego cieszę się, że jej rady będę miała pod ręką.

Oczywiście clou tego wpisu to zakładki: zestaw magnetycznych, które kolorystycznie wpisują się w nader często używany przeze mnie słownik synonimów (tam też będą mi służyć) oraz  zakładka fachowo pozwijana (quilling) przez moją teściową - precyzja i doskonałość.

Serdecznie dziękujemy za wszystkie niespodzianki.



 

środa, 20 listopada 2019

Recenzja książki "Noga w nogę" Viliama Klimaćek i Dezidera Tóth






„NOGA W NOGĘ”
Tekst: Viliam Klimaćek
Ilustracje: Dezider Tóth
Tłumaczenie: Maria Marjańska-Czernik
Wydawnictwo "Bis" 2005
Laureatką Międzynarodowej Nagrody im. Janusza Korczaka z roku 1996 – książką „Noga w nogę” zainteresowałam się nieprzypadkowo. Rekomendacja polskiej sekcji IBBY oraz informacja na portalu miastodzieci.pl, iż jest to ”książka, którą trudno znaleźć w przeciętnej księgarni - a poszukać naprawdę warto!” zaintrygowały mnie i postanowiłam sama się przekonać, jak bardzo warto.
Błysk w oczach mojej siedmioletniej wówczas córki, wypieki na twarzy i radosne okrzyki przerywające lekturę dały wzruszającą odpowiedź. Właściwie to zaczarował ją już sam dotyk gładkich kartek oraz zapach kredowego papieru.
Wtedy jeszcze tego nie wiedziała, ale „Noga w nogę” stała się jej pierwszym przewodnikiem... Przewodnikiem po śladach naszego istnienia.

„Noga w nogę” składa się z kroków.
Co krok, to słowo.
Co krok, to obraz.
Słowo, obraz, ślad...
Słowne kroki stawia Viliam Klimaćek. Układa z nich wiersze, opowiastki, ogłoszenia, wywiady, zagadki. Tutaj nikogo nie zdziwi wywiad z tenisówką, ani opowieść wycieraczki bajkopisarza. Tu odkryjemy tajemnicę maszyny do pisania, poznamy symfonię dur-mol skomponowaną przez mola odzieżowego, szafę i wełniany płaszcz. Znajdziemy wierszowaną instrukcję obsługi karpia oraz spotkamy się z panem Aureliuszem, który w nietypowy sposób kolekcjonuje miejsca, w których czuje się szczęśliwy.
Noga w nogę ze słowem idzie obraz. Czasami to słowa tworzą obraz. Czasami obraz uzupełnia słowo. Ilustrator Dezider Tóth podpowiada: spójrz inaczej, uważniej, opacznie. Odkryj osobliwość na biletach, pieczątkach, tapetach, poplamionych obrusach. Rozpoznaj murale na murach, mrozorysunki i deszczoobrazy. Zauważ sztukę w codzienności, sztukę w przyziemności. Nie ignoruj, nie omijaj wzrokiem...
Spójrz:
„Ściany domów są pobazgrane deszczem.
Ściany domów są płótnem, na którym maluje kwiecień, maj... grudzień.
Pogoda jest paletą dla ścian domów.
Domy są galerią pod gołym niebem.” [1]
„Noga w nogę” uwrażliwia i porusza wyobraźnię.
Uważam, że dzięki tej książce dzieci zaczną „się uważnie przyglądać wszystkiemu, co jest na świecie!” [2], odkryją egzystencjalne ślady dalekiej i przed-chwilowej przeszłości. Podążą za nimi, pozostawią kolejne, wydeptają nowe, ciekawe ścieżki...
„Szczęśliwej nogi!
Dokładnego oka!
Dobrego kroku!” [3]

Pani Hanna Diduszko - polonistka, pisarka, pasjonatka literatury dziecięcej, której teksty poznałam dzięki czasopismu Ryms, napisała na swoim blogu, że "Trochę niezręcznie pisać o książce, która zniknęła. Mimo wszystko zrobię to, zachęcając do wytrwałych poszukiwań. Jest bowiem do wyłowienia perła." [4]
Bo rzeczywiście - "Noga w nogę" zagubiła się gdzieś na rynku wydawniczym, a raczej zdaje się, że przemknęła niezauważona. Szkoda, że nie została lepiej rozpromowana i wznowiona. Widać, że rekomendacja IBBY nie wystarczy do osiągnięcia sukcesu w naszym kraju. A w tym wypadku - ogromna szkoda. Dlatego dołączam się do apelu Pani Diduszko - poszukujcie wytrwale w antykwariatach i na aukcjach. Naprawdę warto.
Dodam, że książka została przepięknie wydana - twarda okładka, kredowy papier, dopracowany każdy szczegół. Wizualny i tekstowy majstersztyk.
---------------------------------
[1] "Noga w nogę" Viliam Klimaćek, Dezider Tóth
      Wydawnictwo "bis", 2005, str. 89
[2] Tamże, wewnętrzna strona okładki
[3] Tamże, str. 60
--------------------------------

Na zdjęciu papierowa zakładka amerykańska w klapkowej formie :).

piątek, 15 listopada 2019

Australia

 
 
 
Są książki, o których po przeczytaniu zapominamy, że w ogóle mieliśmy je w rękach. Są książki, które pozostawiają wrażenia na dłużej i choć nie pamiętamy po latach treści, to wiemy, że były świetne. Są również książki, do których trzeba dojrzeć, żeby docenić.
 
"Gdy oślica ujrzała anioła" Nicka Cave'a była tą powieścią, do której dojrzewałam kilkanaście lat. Zakupiona pod wpływem impulsu, gdy w młodym wieku zafascynowana byłam mroczną muzyką artysty, nie przypadła mi do gustu. Nie potrafiłam przebrnąć przez pierwsze strony, mimo kilku prób. Po dziesięciu latach odstania na półce znów trafiła w moje ręce. Jedna z najlepszych książek, jakie czytałam. Trudno powiedzieć, że jest najpiękniejsza, bo przesycona jest mrokiem, złem, zgnilizną i upadkiem wszystkiego. Może dlatego do niej nie wróciłam przez kolejne lata, a może i nie wrócę już do niej w ogóle. Chcę zostawić w pamięci te wrażenia sprzed dekady. 

Kolejna książka Cave'a "Śmierć Bunny'ego Munro" była także świetna, choć nie aż tak przejmująca. Ostatnia zaś "Pieśń torby na pawia" jak dla mnie jest totalną porażką i żerowaniu na fanach i czytelnikach. Przykre jest to tym bardziej, że Cave potrafi pisać, co udowodnił Oślicą. A może to nie ten czas, może to już nie ten dla mnie czas...    

Nick Cave pochodzi z Australi, dlatego australijski egzemplarz zakładki na zdjęciu.

 


niedziela, 10 listopada 2019

Kawa




"Poczęstowałabym Cię kawą, ale umyłam już dzbanek" - tymi słowami Darlene Snell w drugim sezonie netflixowego serialu "Ozark" wyprosiła niemile widzianego gościa.
Nie skorzystałabym raczej z gościnności Snellów, bo zaproszenie na kawę tożsame było z ostatnim posiłkiem. Dlatego oględne wyproszenie to raczej akt łaski niż towarzyski nietakt.
Sztuka dyplomacji w wykonaniu Darlene - znakomita, a seriale na platformie godne polecenia.

Zaprezentowany zestaw zakładek to zrywkowy niemiecki kalendarz z 2006 roku.

  

wtorek, 5 listopada 2019

Przejesiennienie




"Spokojne przechodzenie jesieni w zimę wcale nie jest przykrym okresem"* jeśli dobrze się do tej czynności przygotować.
Jednym ze sposobów na przejesiennienie**  jest zatracenie się w  książkach.  Proces ten w przedzimiu jest znacznie ułatwiony, bo na wydawniczym rynku największy wysyp lektur. Skuteczne zawieruszenie musi nastąpić po sam epilog i od deski do deski - tylko wtedy  spora szansa, że świat o nas zapomni, bo komu by się chciało szperać w stercie makulatury. A jeśli już napatoczy się jakiś "buszujący w" i zacznie czytać nam przez ramię, to można zagrzebać się jeszcze głębiej - po denną literaturę przecież nikt nie sięga ;). Zatem zaczytajmy się po uszy i do dna. Szeleśćmy kartkami, aż liście się zawstydzą.  

Zakładkę zszeleściła i zjesienniła oczywiście moja teściowa. :)

* Tove Jansson "Dolina Muminków w listopadzie"
** od: przezimowanie