poniedziałek, 22 czerwca 2020

"Gniazdo światów" - recenzja książki Marka S. Huberatha




Gavein Throzz, jak każdy obywatel Lavath, zgodnie z prawem w wieku 35 lat opuszcza obecną krainę i przenosi się do Davabel. Podróż na wysokości sekundowej trwa 36 godzin. Jego o 4 lata młodsza żona, której wiek jeszcze nie pozwala na przybycie do kolejnej krainy, wybiera czteroletnią realną podróż statkiem. Do Davabel docierają w podobnym czasie i są równolatkami. Nowy etap w życiu, nowe wyzwania. I żadnych pozytywnych wydarzeń.

Jedna z najciekawszych polskich powieści SF jakie czytałam. Nie bez powodu nagrodzona w 1999 r. Zajdlem, Śląkfą i Srebrnym Globem. Wróciłam do niej po latach, żeby pozwolić zaistnieć bohaterom ponownie. I nie są to przesadnie wzniosłe słowa, tylko odniesienie do treści "Gniazda Światów". To opowieść dla tych Czytelników, którzy choć raz zastanawiali się, co dzieje się z bohaterami, gdy książki nie są czytane. Czy następuje zawieszenie czasu, czy raczej dzieje się wszystko równocześnie? Skąd zmiany w książce czytanej po raz drugi? Rzeczy wcześniej nieuchwytne stają się wyraźne i odwrotnie. Może to nie tylko nasze złudzenie. Może bohaterowie mają tyle wcieleń, ilu Czytelników śledzi ich historię?

Powieść Marka S. Huberatha to gratka dla matematyków i humanistów, koneserów kryminałów i thrillerów, miłośników SF i fantasy, ale przede wszystkim dla wszystkich, którzy chcą przeczytać oryginalną, wciągającą i spójną powieść. Polecam właściwie każdemu. Niech nie zraża etykieta SF. Niech nie odstrasza mało efektowne wydanie. Ważny jest świat, który gnieździ. Ważna jest gra, którą Autor prowadzi z Czytelnikiem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz