niedziela, 20 października 2019

Lub czasopisma

 
Gdyby możliwym było rozszerzyć czasoprzestrzeń w warunkach domowych nadmiar uzyskanego czasu wykorzystałabym na czytanie czasopism.
Odkąd na rynku ukazał się ponownie "Przekrój" zmuszona jestem rozdzierać  dostępne wolne chwile pomiędzy  to co pasjonujące, a to co pasjonujące równie.
I choć o wiele częściej wygrywają w tych wydzierankach książki, to "Przekrój" cierpliwie czeka, aż domowe zmarszczki czasoprzestrzeni zostaną rozciągnięte.
 
Nowego "Przekroju" nie będę porównywać do tego z czasów PRL-u, ponieważ nie dane mi było go kiedyś czytać. Oczywiście pamiętam Profesora Filutka, choć nie wiem, w jakich okolicznościach go poznałam. Obecny "Przekrój" często nawiązuje do zamierzchłych numerów, zamieszcza stare artykuły i humorystyczne historie, wkleja stare zdjęcia, zachowuje podobna szatę graficzną. Równocześnie porusza tematy ważne współcześnie, szczególnie z zakresu ekologii i równych praw, promuje wartościowych twórców (poetów, pisarzy, grafików), a przede wszystkim nieźle kalamburzy.
 
Docenić należy ogromny wkład wydawcy i redaktorów w tak kompletną i kompetentną reaktywację pisma. Na stronie internetowej kwartalnika zakupić można archiwalne numery "nowych" wydań, jak również przeglądnąć w cyfrowym archiwum skany numerów "starych". Zainteresować również mogą niebanalne gadżety związane z pismem i gustowne grafiki przekrojowych artystów.
 
Podsumowując: "Przekrój" to kwartalna lektura uzupełniająca do obowiązkowych czytelniczych przyjemności. Gdy tylko komuś uda się rozciągnąć wolny czas,  zachęcam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz