piątek, 15 listopada 2019

Australia

 
 
 
Są książki, o których po przeczytaniu zapominamy, że w ogóle mieliśmy je w rękach. Są książki, które pozostawiają wrażenia na dłużej i choć nie pamiętamy po latach treści, to wiemy, że były świetne. Są również książki, do których trzeba dojrzeć, żeby docenić.
 
"Gdy oślica ujrzała anioła" Nicka Cave'a była tą powieścią, do której dojrzewałam kilkanaście lat. Zakupiona pod wpływem impulsu, gdy w młodym wieku zafascynowana byłam mroczną muzyką artysty, nie przypadła mi do gustu. Nie potrafiłam przebrnąć przez pierwsze strony, mimo kilku prób. Po dziesięciu latach odstania na półce znów trafiła w moje ręce. Jedna z najlepszych książek, jakie czytałam. Trudno powiedzieć, że jest najpiękniejsza, bo przesycona jest mrokiem, złem, zgnilizną i upadkiem wszystkiego. Może dlatego do niej nie wróciłam przez kolejne lata, a może i nie wrócę już do niej w ogóle. Chcę zostawić w pamięci te wrażenia sprzed dekady. 

Kolejna książka Cave'a "Śmierć Bunny'ego Munro" była także świetna, choć nie aż tak przejmująca. Ostatnia zaś "Pieśń torby na pawia" jak dla mnie jest totalną porażką i żerowaniu na fanach i czytelnikach. Przykre jest to tym bardziej, że Cave potrafi pisać, co udowodnił Oślicą. A może to nie ten czas, może to już nie ten dla mnie czas...    

Nick Cave pochodzi z Australi, dlatego australijski egzemplarz zakładki na zdjęciu.

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz