środa, 15 stycznia 2020

Pozytywy negatywów

Rozterki z rodzaju: książka czy film - są mi obce. Jeśli w przestrzeni książka ukazała się jako pierwsza - film traktuję jako uzupełnienie swoich wyobrażeń i zaspokojenie ciekawości. Gdy książka ukazuje się po obejrzeniu przeze mnie filmu - po prostu jej nie czytam. Brak wymagań pozwala uniknąć rozczarowania, choć owszem, czasem jest trudno, zwłaszcza gdy książka jest dla nas bardzo ważna.
Z różnych obejrzanych przeze mnie ekranizacji lub adaptacji na myśl przychodzą mi przede wszystkim "Koralina" na podstawie opowieści N. Gaimana, którą uwielbiam w obydwu formach oraz "Świat według T. S. Spiveta" na podstawie powieści Larsena. Właśnie Spivet jest świetnym przykładem na uzupełnienie słowa pisanego. Wspomniana przeze mnie już na blogu "Zimowa opowieść", w wersji filmowej nie sprawdziła się, a "Zmierzch", który swojego czasu zagarnął moje zmurszałe życie, jakkolwiek by się fatalnie prezentował byłby wówczas dobry ;). Tytułów do wymienienia uzbierałoby się dziesiątki, dlatego poprzestanę na tych, które w ciągu chwili wpadły mi na myśl jako pierwsze  - widocznie w jakimś zakresie były dla mnie ważne.
Na zdjęciu stare zakładki filmowe, w otoczeniu kliszy pozytywowych i rzutnika, które w czasach prl-u stanowiły domową namiastkę atmosfery kinowej.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz