sobota, 29 lutego 2020

"Miasteczko jak Alice Springs" recenzja książki Nevila Shute




Powieść Nevila Shute "Miasteczko jak Alice Springs" otrzymałam od wychowawczyni - jako pamiątkę zakończenie szkoły podstawowej w 1991 roku. Zbyt młoda byłam, żeby zajrzeć do niej od razu. Temat Drugiej Wojny Światowej oraz umiejscowienie akcji w odległej Malezji nie przyciągnął mnie, jednak zaufanie co do wyboru lektur, jakim przez lata szkoły darzyłam moją wychowawczynię sprawiło, że książkę przeczytałam, choć kilka lat później. Proszę wziąć pod uwagę, że nadal byłam nastolatką i dopiero rozpoczynałam swoją przygodę z powieściami o poważniejszej tematyce. 

Młoda Jean Paget - angielka pracująca na początku lat czterdziestych na  Malajach, zostaje jeńcem wojennym po najeździe Japończyków na wyspę. Wraz z grupką kobiet i ich dziećmi skierowana jest do obozu jenieckiego. Na skutek różnych okoliczności kobiety prowadzone są od wioski do wioski, od jednego obozu do kolejnego, przez choroby, zmęczenie, głód, zimno i śmierć. Przetrwać ciężkie chwile pomaga przypadkowo poznany australijski sierżant, który w niewoli służy Japończykom jako kierowca ciężarówki. Joe dostarcza kobietom leki na malarię, mydło i jedzenie. Niestety, kradzież kurczaków sprowadza na żołnierza zemstę z rąk Japończyków - zostaje pobity i ukrzyżowany, a Jean bardzo przeżywa śmierć przyjaciela. Wędrówka kobiet trwa kilka ciężkich miesięcy - po śmierci ostatniego ze strażników, angielki osiedlają się w jednej z malezyjskich wiosek, gdzie spędzają 3 lata do czasu zakończenia wojny. Gdy kilka lat po powrocie do Londynu Jean dziedziczy pokaźny spadek, postanawia część pieniędzy przeznaczyć na budowę studni w wiosce, która udzieliła kobietom schronienia. Jean poznajemy własnie w tym momencie. Historię wojenną opowiada ona swemu prawnikowi, aby naświetlić powody swojej decyzji. 

Gdzie w tej opowieści miasteczko podobne do Alice Springs? Niestety, streszczeniem stałaby się ta recenzja, gdybym opowiedziała dalsze dzieje Jean. Zapraszam zatem do lektury. Czytelny styl autora i wyraźna fabuła sprawia, że książkę czyta się szybko i z przyjemnością. Dodatkowym atutem jest oparcie niektórych wątków na  faktycznych wydarzeniach z czasów wojny (ukrzyżowanie było jedną z kar dla jeńców). Również kreując Joe i Jean autor inspirował się rzeczywistymi postaciami, choć zmienił narodowość bohaterów. Wszystkie te informacje zawarł w notatkach do tekstu książki, a po szczegółowe informacje zapraszam na stronę fundacji promującej twórczość pisarza www.nevilshute.org .

Moja przygoda z pisarstwem Nevila Shute nie zakończyła się na Alice Springs. Udało mi się zdobyć jeszcze trzy wydane w Polsce powieści - "Szachownica", "Stary pan" i "Ostatni brzeg", a "Requiem dla dziewczyny" wypożyczyłam z biblioteki. Tylko tyle z 24 napisanych przez Shute'a książek  zostało przetłumaczonych na język polski. Być może wybór tytułów miał związek z ich adaptacjami filmowo-serialowymi, popularnymi również w naszym kraju. 

Bardzo cenię  pisarstwo Nevila Shute. Obraz Drugiej Wojny Światowej, który obecny jest w większości jego książek (polskie tłumaczenia,  z wyjątkiem "Ostatniego brzegu") bardzo się różni od tego, który poznajemy z innych dostępnych nam lektur (zwłaszcza szkolnych). Opowieści polskich autorów skupiają się raczej na przeżyciach Polaków i Żydów - nieczęsto można poczytać o ludzkich historiach z innych krajów wojennego świata. Lektury Shute'a są zatem wyjątkowe, a poprzez świetną narrację również zajmujące. Doceniam i szczerze polecam.  I dziękuję mojej byłej wychowawczyni za wybór tego tytułu na szkolną pamiątkę. 


  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz