czwartek, 5 marca 2020

Krótki żywot niskich nakładów



Przeraża mnie krótki żywot niektórych książek na wydawniczym rynku. Jeśli coś jest hitem to wydawane jest na wszystkie sposoby: w wersji kieszonkowej, z okładką filmową, twardą, miękką, bez lub z obwolutą, w księgarniach i sklepach spożywczych, przy kasach, na kasach i ciągle ich mało - (tak, mówię na przykład o Blance Lipińskiej). Gdy już ukaże się coś wartościowego, to nakład jest niski, w bibliotece jeden egzemplarz (więc kolejka). Po dwóch, trzech latach książka jest nie do zdobycia, a jej ceny na rynku wtórnym są  zaporowe.

Druga rzecz, że takie wartościowe książki czasem przechodzą niezauważone i kończą w koszu na wyprzedaży, a fakt że są wartościowe odkrywa się dopiero gdy niesprzedane lądują na makulaturze. I patrz wyżej :) - albo nie do zdobycia, albo wysokie ceny.

Przykładem są:
"Trzynaste piórko Eufemii" Macieja Wojtyszki wydane przez EZOP w 2007 roku - ceny zaczynają się od 120 złotych - dziwna sprawa, bo pozostałe publikacje o Brombie, Fikandrze i ich przyjaciołach nie osiągają takich zawrotnych cen. 

"Logikomiks. W poszukiwaniu prawdy", który bardzo chętnie przygarnęłabym w kilku egzemplarzach, ponieważ świetnie nadaje się na prezent dla nastolatków o zamiłowaniach do przedmiotów ścisłych.

"Magia M.C. Eschera", o której na blogu już wspominałam, a której ceny przekraczają 200 zł i tu też żałuję, bo warto się z albumem zapoznać i świetnie nadaje się na prezent.

"Noga w nogę" Dezidera Toth - niestety na rynku jest niedostępna za żadne pieniądze - pozostają stacjonarne antykwariaty.

"Fistaszki zebrane" - roczniki Fistaszków wydawane przez Naszą Księgarnię co roku po dwóch, trzech latach osiągają zawrotne ceny, a wydawca nie planuje wznowień, o czym dowiedziałam się na Targach Książki w Krakowie. 

Nakłady książkowe, w porównaniu z tymi z czasów PRL są zatrważająco niskie. Kiedyś niski nakład "Kto pocieszy Maciupka" Tove Jansson mieścił się w 30 tysiącach egzemplarzy, a  książka była trudna do zdobycia już w momencie ukazania się na pierwotnym rynku (pisał o tym także Marcin Wicha w "Rzeczy których nie wyrzuciłem"). Dziś wydawnictwa milczą na temat nakładów, ale czasem natykam się na informację (nie pamiętam - gdzie?), że nakład 30 tysięcy jest marzeniem dla wydawców, przy czym oczywiście nie mówimy o hitach. Z drugiej strony "Fistaszki" są komiksowym pożądanym hitem, więc dlaczego NK nie wykorzystuje tego i nie wydaje poprzednich roczników?

No dobrze, nie jestem panią z wydawnictwa ;), więc nieznane mi zaplecze książkowe. Może się mylę, może się niepotrzebnie wymądrzam, ale  równocześnie się cieszę, że w naszym księgozbiorze "Escher", "Logikomiks" i "Noga w nogę" mają się świetnie,  są docenione i cyklicznie odczytywane :). 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz