piątek, 20 marca 2020

"Lacrimosa" - recenzja tomiku poetyckiego Marty Fox


Z przejmującą poezją Pani Marty Fox zapoznałam się kilkanaście lat temu na wieczorze autorskim w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Katowicach. Spotkanie z poezją, a przede wszystkim rozmowa z samą poetką zaowocowało wspaniałym okresem w moim życiu.

Dzięki Pani Marcie miałam okazję wziąć udział w nieznanej mi wcześniej formie teatralnej jaką jest czytanie dramatu; poznałam wielu ciekawych pisarzy i tłumaczy w ramach bibliotecznych autorskich spotkań w cyklu "Mistrz słowa" *; powróciłam do czytania poezji; poznałam klimat biblioteczny od strony organizacyjnej, powiększyłam domową biblioteczkę o polecane książki. Pani Marta zainicjowała moje najważniejsze zakładkowe wydarzenie - dzięki Jej staraniom odbyła się wystawa moich zbiorów w dwóch filiach katowickiej MBP.

I choć z czasem prywatna znajomość ucichła, ślady po niej przy mnie pozostały. Nie tylko w formie książek, tomików, dedykacji, zakładek, czy fotografii. To pewnego rodzaju wrażliwość i inne spojrzenie na literacki świat. I bardzo miłe wspomnienia.


Spotkałam się z Panią Martą na zeszłorocznych Targach Książki w Katowicach - chwila rozmowy, miłe słowa wpisane w poetycki tomik, wzruszenie. Minęło kilka miesięcy od tego spotkania, tyle samo od mojego pierwszego uchylenia  stron "Lacrimosy". Do opisania związanych z lekturą wrażeń  potrzeba było czasu, ochłonięcia, wyostrzenia słów, odpowiedniego ich ułożenia.


Czytanie "Lacrimosy" poprzedziłam muzycznym wstępem. Fragment "Requiem" Mozarta, do którego nawiązuje tytuł zbioru, wprowadził melancholijną atmosferę, nastawił mnie lirycznie i emocjonalnie dostroił. 
Delikatny trzepot słów autorki trafiał zatem w struny uwrażliwione na najmniejszy poetycki szelest. I choć w krótkiej przedmowie poetka uprzedziła, że w wierszach tych "wspomnienie najmocniejszych emocji", nie przygotowałam się na podmuch uczuć jaki we mnie wywołały, a który  wzmagał się z każdym kolejnym wierszem, by huraganem...

I w tym miejscu musiałam odetchnąć. Nie dawałam rady przeczytać dwóch, trzech wierszy w ciągu dnia. Bo te co były już we mnie bolały bardzo i potrzebowały pociechy, odpoczynku, ukojenia. Dawałam im czas, spałam z nimi, oswajałam je. Czasem było trudno, nie dawały zasnąć i bolały zbyt długo. Czasem nie pozwoliłam im w sobie zagościć, wypierałam znaczenia, bojąc się, że kiedyś i mnie będą dotyczyć. Nie chciałam się z tym godzić. "Jaka starość, fuknęłam, jaka starość". 

Pani Marta Fox spogląda na życie z perspektywy osoby dojrzałej, mającej świadomość, że na pewne wydarzenia nie ma wpływu, zwłaszcza te przeszłe. W wierszach poetki nie ma żalu, rozpaczy, strachu czy gniewu. Jest smutek - spokojny, cichy, cierpliwy. Jego szept wybrzmiewa delikatnie z każdego wiersza, by złożyć się w silne brzmienie, od którego drży serce. 

Tomik "Lacrimosa" składa się z trzech części. Pierwsza nadała tytuł całemu zbiorowi, kolejne to "Niepokój" i "Tylko cisza". Trzydzieści trzy utwory, słowo wstępu autorki, fotografia i dwie opinie na jednym ze skrzydeł okładki. Na drugim skrzydle wiersz - ten, którego ostatnie wersy wprowadziły nowy element do mojego planu dnia:

"Jeden wiersz dziennie"

Posprzątać biurko, spalić notatki, 
przetrzebić komputer.
Wyrzucać, wyrzucać, wyrzucać.
W liście do córek dopisać:
Róbcie swoje, dziewczynki.
Sukces to niesprawiedliwe słowo.
Ważna jest dobroć.
I jeden wiersz dziennie.
Nie trzeba go pisać,
wystarczy przeczytać.

/Marta Fox/

Więc kartkuję, szukam, wracam, wspominam, czerpię. Czytam.

* MBP Katowice

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz